Zanzibar (Tanzania) - Czarny ląd, moja wielka miłość

Zanzibar...jak to romantycznie brzmi...zwłaszcza kiedy w Polsce zimno, plucha, deszcz lub śnieg.
Na taką pogodę przypadł mi wyjazd na Zanzibar. Wylatuję z Polski 29.12.2014, aby tam smugana ciepłem afrykańskiego wiatru i otoczona ciągle uśmiechniętymi twarzami Masajów, móc wypić noworocznego szampana.

Lądowanie,transfer i charakterystyczne Jambo!Hakuna Matata! Na powitanie w hotelu Kiwengwa.
Następnego już dnia cieszyłam swoje oczy turkusowym oceanem, który delikatnym szumem fal rozbudza zmysły.




Teraz Sylwester i ta magiczna noc... Tym razem szampańska impreza na plaży. Afrykańskie rytmy, ten klimat,
który ma w sobie to coś. Trzeba tu być, żeby zrozumieć co, chcę przez to powiedzieć. 1.01 Nowy Rok- jeszcze dzień leniuchowania i już wiem, że słońca na plaży na razie mam dość. Pragnę zobaczyć teraz jak smakują jego promienie w stolicy Zanzibaru Stone Town. Miasto bólu i cierpienia...
Grupką wyruszamy następnego dnia. Przewodnik Ricardo (rodowity Zanzibarczyk) miły, sympatyczny organizator wyprawy, którego poznałam dzień wcześniej na plaży. Opowiada o mękach niewolników w tym mieście.




Odwiedzam miejsca cierpień niewolników. Odczuwam dreszcze na plecach i coś czego nie potrafię wytłumaczyć... Wtapiam się w otoczenie. Na ulicach jest bezpiecznie i swojsko. Zwiedzam miasto, niesamowite miasto.
Spotykam na ulicach różnych ludzi, rozmawiam z nimi, zaglądam z ciekawością w różne zakamarki.

Przytulam bawiące się i tak bardzo ufne dzieci. Potem oglądam zachód słońca z tarasu najstarszego hotelu
"Africa House" w tym mieście. Piję Mojito, rozmyślam i czuję niedosyt. Za mało...zjawiam się w Stone Town jeszcze parę dni później.




Prison Island - wyspa niewolników. 
Kolejnego dnia postanawiam odwiedzić wyspę niewolników, potocznie nazywaną wyspą żółwi. Podczas protektoratu arabskiego zbudowano tu więzienie , w którym przetrzymywano zanzibarskich niewolników. Po drodze odwiedzam dom, w którym mieszkał Freddie Mercury. Teraz jest tu restauracja. Wsiadam do drewnianej łódeczki i już mam obawy czy dopłyniemy. Spore fale uderzają o kadłub łódki raz po raz. Obsługa łodzi mnie uspokaja. Kiedy dopływamy fala zalewa jedną z sąsiednich łodzi. Nasza szczęśliwie dobija do brzegu.







Jozani Forest
Jadę do parku narodowego. Tam podziwiam dziko żyjące małpy ( gereza ruda). To jedno z niewielu miejsc na świecie, gdzie można je spotkać. Kolejnego dnia wybieram się w miejsce, gdzie spotykam naturalnie rosnące: goździki, kardamon, wanilię, gałkę muszkatołową, imbir, kurkumę i orzechy kokosowe. Intensywny zapach tych roślin odczuwalny jest na całej wyspie.





Kończą się dni mojego pobytu na Zanzibarze...Ciągle niedosyt. Postanawiam odwiedzić szkołę. Wymalowany na biało murowany budynek niczym jej nie przypomina. Przez otwory okienne widzę zaciekawione oczy dzieciaków. Wchodzę do środka. Rozmawiamy o edukacji. Biednie...ale z oczu tych dzieci bije radość. Na ustach uśmiech i tylko z zachowania ich widzę, że chciałyby coś dostać. Rozdaję drobne upominki i żałuję, że nie przywiozłam zabawek z Polski. A mogłam, mam ich sporo w domu...








Komentarze

  1. very interesting,so beautiful clothes

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie, żeby poczuć ten klimat trzeba chyba przeżyć to samemu. Nie mniej jednak zdjęcia są cudne! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta dziewczynka z czarnymi oczami i kędziorami jest śliczna! O Zanzibarze są podzielone zdania. Jedni są zachwyceni inni się tam nudzili.Tyle mojej wiedzy, sama tam niestety nie dotarłam.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. łoo, tam to by człowiek chciał pojechać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. przepiękne zdjęcia, niesamowicie kolorowe, klimatyczne i z duszą. Zanzibar nigdy nie kojarzył mi się jakoś szczególnie z niewolnictwem (choć pewnie cała Afryka się z tym przecież borykała), dlatego z pewnością z ciekawością wybrałabym się do tych smutnych miejsc, które wciąż pamiętają te mroczne czasy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Błękit morza i biel piasku to by mnie może skusiły, ale reszta? Nie, raczej nie. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo egzotyczne zdjęcia. Inny świat...
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

O nas
Cześć tu Maja i Marcin (Travelki). W 2013 roku założyliśmy blog Travelek24.pl. Jesteśmy małżeństwem uwielbiającym podróżowanie samochodem na własną rękę. Włochy, Chorwacja i Grecja to wiodące kierunki naszych wojaży. W przerwach pomiędzy planowaniem kolejnych wyjazdów zdarza się nam polecieć także w dalsze, nieco bardziej egzotyczne miejsca. Każda nasza podróż kończy się jednak w tym samym miejscu. W Olsztynie na Warmii. To właśnie jego urokami i walorami cieszymy się na co dzień.